ShinyBox - czerwiec 2014, moja opinia na temat produktów z pudełka, mini-recenzje


Niedawno dostałam najnowszego ShinyBoxa, a już zdążyłam przetestować produkty w nim zawarte. Uważam, że kilka z nich jest godnych uwagi, dlatego też postanowiłam zrecenzować pudełko na blogu. Muszę przyznać, że zawartość jest całkiem udana i z większości kosmetyków jestem zadowolona. Jeśli jesteście ciekawi, co mam do opowiedzenia o każdym z nich, to zapraszam do dalszej części wpisu.


Dove, antyperspirant Invisible Dry, Anti-White marks - czyli trzeci z rzędu antyperspirant w pudełku. Zapach ma bardzo ładny, wyważony, nie jest ani za mocny, ani za słaby. Bardzo podoba mi się ten klik od rozpylacza, ponieważ jest taki śmieszny, jakby gumowy, i bardzo fajnie się go naciska :P Jeśli chodzi o samo działanie antyperspirantu, to niestety rewelacji nie ma i według mnie (jak na te upały) to skuteczność jest dość niska. Używam go raczej w warunkach domowych, ponieważ można się spocić pod pachami już po około 1-2h od aplikacji, więc jest słaboooo.

Organique, peeling do ciała z guaraną i masłem shea - widziałam niezbyt pochlebne opinie na temat tego produktu, mi jednak bardzo przypadł do gustu. Jestem zwolenniczką peelingów... dziwnych, nietypowych, nie lubię za bardzo cukrowych, więc ten bardzo wpisał się w moje standardy. Czytałam, że dziewczyny pisały, iż peeling jest dość leisty i płynny, ale może to wynika z tego, że są przyzwyczajone do bardziej stałej formy. Jak dla mnie ten peeling ma właśnie średnio-gęstą konsystencję, a ja takie bardzo lubię. Peelingi wykonuję na sucho, więc wiele z nich ma dobre właściwości ścierające, tak samo jest i z tym. Poza tym zawarte w kosmetyku masło shea zostaje na skórze, otula je nawilżająco-tłustawą warstwą, dzięki której nie musimy już sięgać po balsam/masło. Bardzo dobrze używa mi się go do dłoni, ponieważ od razu zastępuje krem.

Marion, serum termoochronne do włosów - serum, którego używam jako 'zabezpieczacza' końcówek i kosmetyku termoochronnego, kiedy sięgam po suszarkę. Muszę przyznać, że bardzo się polubiliśmy. Na włosy nakładam 1-2 pompki produktu. Nie zauważyłam, by serum obciążało czy przetłuszczało włosy zastosowane w tej ilości. Za to końcówki są ładnie ujarzmione, błyszczą się i są gładkie. Ostatnio sporo podcięłam włosy i jak wcześniej moje zniszczone końce nie lubiły tego typu silikonów, teraz nie są raczej problemem i reagują na takie produkty o wiele lepiej. Jeśli chodzi o ten kosmetyk to jest na tak. Szkoda tylko, że ShinyBox wrzucił taki bajer za jedyne 10zł, a nie z wyższej półki.

Etre Belle, maseczka kolagenowa w kremie - tutaj akurat się nie wypowiem, ponieważ po zobaczeniu parafiny na drugim miejscu od razu wiedziałam, że jej nie użyję. Produkt powędrował do mojej cioci, niestety nie wiem, jak się sprawdza.

SYIS, gąbeczka do makijażu Make-up Blender - to rzecz z pudełka, w której pokładałam największe nadzieje. Po wyciągnięciu jej z opakowania trochę się zawiodłam, ponieważ była twarda (nawet twardsza od gąbeczki ebelin, która kosztuje naprawdę grosze - 2,45€). Przy pierwszych użyciach miałam z nią trochę problemów, ponieważ jest ona dość duża, a ja nie mam zbyt dużej twarzy i trochę walczyłam przy nakładaniu podkładu, a do tego dochodziła słaba sprężystość. Na szczęście po kilku umyciach gąbeczka się trochę wyrobiła i obecnie używa mi się jej lepiej. Myślałam, że będzie to hit tego pudełka, niestety trochę się przeliczyłam. Jest to raczej zwykła gąbeczka do makijażu, moim zdaniem gorsza od ebelin.


Mosquiterum, spray na owady - póki co miałam okazję zabrać go ze sobą w góry. Co prawda paliliśmy tam co chwilę ognisko, więc nie jestem w stanie w 100% ocenić działania tego specyfiku, jednak kiedy psiałam się nim w drodze, to nic mnie nie gryzło. Na pewno pojedzie jeszcze ze mną na Woodstock. Spray ma bardzo ładny, cytrusowy zapach.

Sylveco, odżywcza pomadka z peelingiem (+ zestaw próbek)
- naprawdę ciekawy wynalazek! Mamy pomadkę, a w niej zatopione całe mnóstwo drobinek cukrowych, które peelingują usta. Jako osoba, która bardzo rzadko sięga po coś złuszczającego naskórek z warg, jestem oczarowana. Wystarczy przejechać pomadką po ustach, żeby je wypeelingować i jednocześnie natłuścić. Na ustach zostaje nam sporo drobin cukru, które po czasie się rozpuszczają. Minusem produktu jest to, że ten cukier często wchodzi mi do ust, ale akurat ta pomadka jest w 100% naturalna i ma lekko kakaowy posmak, więc nic złego się nie dzieje.
Próbek niestety jeszcze nie wykorzystałam, ale znam działanie większości z nich, ponieważ już je miałam. Bardzo lubię Sylveco, więc zdecydowanie na plus!



W ogólnym rozrachunku, ja z pudełka jestem zadowolona. Może nie wszystkie produkty zachwycają, ale większość z nich przypadła mi do gustu. Zawiodłam się trochę na gąbeczce i dezodorancie, ale one też nie są tragiczne. Za największy niewypał pudełka muszę uznać maseczkę, bo mimo że marka niezła a kosmetyk sam w sobie drogi, to jednak z beznadziejnym składem i tylko dla osób ze skórą suchą/normalną. Uważam, że jest to jedno z najlepszych pudełek ostatnich czasów i biorąc pod uwagę fakt, że można było je kupić za 39zł, to jest tego warte. Niestety teraz box podrożał i kosztuje 59zł (doszło 10zł za wysyłkę), niemniej jednak zainteresowanych odsyłam na stronę ShinyBoxa, gdzie można go sobie zamówić - KLIK.


No comments:

Post a Comment