Słońce świeci, temperatura wysoka, zakładamy zatem sandałki, japonki, koturny. Mówiąc ogólnie - odsłaniamy stópki. Nie będę ukrywać, że ja często chodzę w glanach (trzymają kostkę) lub trampkach, i nie ugotowałam się jeszcze :P Jednakże jestem świadoma temperatur na zewnątrz i tego, że jak moja noga dojdzie do siebie, to pora zakładać coś lżejszego :) Przedstawię Wam to, czego używam do kąpieli stóp w domowym zaciszu :)
- Zacznę od miski - mam taką pozytywnie zieloną, o kwadratowym kształcie - jest on bardzo wygodny, stopy swobodnie się w niej mieszczą.
- Do kąpieli używam soli Cien z Lidla - pachnie miętowo, barwi wodę na niebiesko, zmiękcza i wygładza stopy.
- Pumeks - wolę te twarde, szaro-białe (są jeszcze np. bardziej miękkie, niebieskie).
- Peeling - używam obojętnie jakiego, byle ścierał. Lubię bardzo biedronkowy BeBeauty, ale obecnie go nie mam.
- By dobrze 'wypolerować' pięty, używam tarki. Moja kosztowała jakieś 3zł, kupiłam ją w Rossmannie. Sprawdza się naprawdę dobrze. Jest taka niepozorna, a ściera fest!
- Na koniec, standardowo, używam kremu. Ocenie kończę Bielendę Happy End, ale na zdjęciu już nowy krem ;)
- Przed wyjściem rano lubię nałożyć też z No.36 - na początku się lepi, ale szybko wchłania i po chwili już nic nie czuć. Ogranicza potliwość i ślizganie się stóp w bucie :) Do tego kosztuje niewiele, bo jakieś 6zł (biedronkowy kosztuje 3zł). Mam też dezodorant z tej samej serii, ale nie odczułam, żeby robił cokolwiek. Jego nie polecam ;)
No comments:
Post a Comment