Dawno nie pisałam nic o maskarach... te, które już recenzowałam zużyłam lub są na wykończeniu. Tusz Glamour marki Venita wpadł ostatnio w moje ręce na zlocie we Wrocławiu. Trafiła mi się pogrubiająca wersja, w sumie to dobrze (bo teraz noszę okulary i rzęsy mi zahaczają o szkła, więc staram się ich nie wydłużać).
Podobno jest to tusz nie tylko do rzęs, ale i brwi. Nie wiem co za śmiałek nałoży go na brwi właśnie, ja nie zamierzam eksperymentować. Opakowanie jest proste, z różowymi napisami i zakrętką. Na razie, przez miesiąc, nic mi się nie starło. Może stać na 'nogach', jak i 'głowie' (płaska zakrętka). Opakowanie zawiera 11g produktu.
Szczoteczka jest klasyczna, zrobiona jest z dość twardego włosia, ale nie aż tak twardego jak maskara Hean Boom Lashes, którą kiedyś miałam; włosie rozstawione jest dość gęsto. Szczoteczka niestety ma tendencje do nabierania zbyt dużej ilości produktu - chodzi mi głównie o osadzanie się go przy początku i końca włosia, po środku jest w porządku. Myślałam, że będzie podobna do 2000 calorie, ale niestety znacznie się różni.
Malowanie rzęs tym tuszem wymaga poświęcenia dłuższej chwili, ponieważ pojedyncze rzęsy nie zatapiają się we włosie i trudno się je pokrywa zadowalającą ilością produktu. Żeby uzyskać satysfakcjonujący mnie efekt muszę się trochę namachać. Moje rzęsy nie są grube ani krótkie, są raczej rzadkie - trudno mi na nich uzyskać efekt sztucznych rzęs, bo mam spore odległości między rzęskami.
w ofercie są jeszcze dwie inne wersje tej maskary - podkręcająca i wydłużająca |
Cena: nie mam pojęcia Pojemność: 11g Dostępność: tego również nie wiem
No comments:
Post a Comment