Maską od marki Equilibra byłam poważnie zaintrygowana. Dość przyjemne opakowanie, odpowiednia gęstość i obiecujący skład... to nie mogło się źle skończyć. A jednak. I to, że ma ładne opakowanie, średnią gęstość i ciekawe składniki, to jedyne, co mogę powiedzieć dobrego o tym kosmetyku.
Ale zacznijmy do początku. Maska mieści się w średniej wielkości 200ml-owym słoiczku. Na górze ma zakręcane wieczko, a pod nim kryje się jeszcze zaślepka. Maska jest dość gęsta, zostają w niej widoczne ślady po palcach, jednak po chwili przepływa, jeśli przechylimy opakowanie. Zapach nie należy do moich ulubionych, trochę mnie męczy, ale na włosach nie jest tak mocno wyczuwalny. Pachnie podobnie jak szampon do wypadających włosów tej samej marki.
Moje włosy uwielbiają naturalne składniki w maskach i odżywkach. Takie produkty najczęściej stają się moimi ulubieńcami. Myślałam, że ta maska również trafi do tego grona. Niestety, już przy pierwszym użyciu byłam mocno zawiedziona. Przy spłukiwaniu włosy były jako tako gładkie i śliskie, ale po osuszeniu i wyschnięciu otrzymałam to, czego zupełnie się nie spodziewałam i czego nienawidzę. Włosy były matowe, a nawilżenie praktycznie niewyczuwalne. Maski używałam po umyciu włosów, testowałam efekty w połączeniu z różnymi szamponami, czy też z olejowaniem przed. Za każdym razem efekt był taki sam.
Rozczesywanie to też koszmar, bo jak nie mam z tym problemu po nałożeniu zwykłej odżywki na parę sekund, tak ta maska sprawia, że trzeba użyć jakiegoś serum czy odżywki w sprayu. W przeciwnym razie, tylko sobie powyrywamy włosy (używam Tangle Teezera). Nie ma to znaczenia, czy nosiłam maskę 5 czy 30 min., ona po prostu mi nie służy.
Maska jest całkiem wydajna, dobrze rozprowadza się na włosach. Póki co zużyłam pół opakowania. Dalsze stosowanie nie ma sensu - reszta trafia do mojej kuzynki, może na jej włosach się sprawdzi. W sumie nie wiem, czemu moje włosy nie polubiły się z tym kosmetykiem Equilibra. W końcu końcówki mam suche, a niestety po zastosowaniu produktu wyglądają jeszcze gorzej. Może to wina aloesu, bo nigdy wcześniej nie używałam masek aloesowych. Jeśli opinia mojej kuzynki będzie inna, napiszę Wam o tym.
Rozczesywanie to też koszmar, bo jak nie mam z tym problemu po nałożeniu zwykłej odżywki na parę sekund, tak ta maska sprawia, że trzeba użyć jakiegoś serum czy odżywki w sprayu. W przeciwnym razie, tylko sobie powyrywamy włosy (używam Tangle Teezera). Nie ma to znaczenia, czy nosiłam maskę 5 czy 30 min., ona po prostu mi nie służy.
Maska jest całkiem wydajna, dobrze rozprowadza się na włosach. Póki co zużyłam pół opakowania. Dalsze stosowanie nie ma sensu - reszta trafia do mojej kuzynki, może na jej włosach się sprawdzi. W sumie nie wiem, czemu moje włosy nie polubiły się z tym kosmetykiem Equilibra. W końcu końcówki mam suche, a niestety po zastosowaniu produktu wyglądają jeszcze gorzej. Może to wina aloesu, bo nigdy wcześniej nie używałam masek aloesowych. Jeśli opinia mojej kuzynki będzie inna, napiszę Wam o tym.
Cena: +/- 20zł Pojemność: 200ml Dostępność: apteki, internet
No comments:
Post a Comment