Tusz Eveline o nazwie Mega Size Lashes trafił do mnie na zlocie blogerek we Wrocławiu. Sama pewnie bym go nie kupiła, bo rzadko zaglądam do szafy tej marki. Opakowanie mi się spodobało, więc postanowiłam, że ten tusz zostanie ze mną (wiele tuszów trafia do mojej mamy, koleżanek czy rozdań).
Przy pierwszych użyciach nie byłam zadowolona. Tusz był zbyt rzadki i nie umiałam się jeszcze posługiwać tą dziwaczną, wielką szczoteczką. Szczotka jest naprawdę charakterystyczna i nie spotkałam takiej przy żadnym innym tuszu, przypomina trochę kształt szczoteczki do zębów. Pierwsze próby pomalowania rzęs kończyły się marnym rezultatem. Rzęsy sterczały w różne strony, niektóre z nich były mocno posklejane, a pół powieki świeciło czarnymi kropkami.
Obecnie, kiedy tusz ma już około 3 tygodnie i trochę zgęstniał, mogę powiedzieć, że jestem naprawdę zadowolona. Szczoteczka już mnie przeraża, chociaż wciąż brudzę nią sobie wewnętrzny kącik prawego oka. Teraz rzęsy są zdecydowanie bardziej zdyscyplinowane, szczoteczka już ich nie skleja, tylko ładnie rozdziela. Może nie widać tego na zdjęciu, ale efekt wygląda coś jakby naturalny model sztucznych rzęs. No, prawie... ;) Włoski są równomiernie rozłożone, tworzą ładną firankę. Takie zbliżenie na zdjęciu psuje ten efekt, na żywo ze stosowanej odległości oko prezentuje się naprawdę fajnie.
W ciągu dnia rzęsy nie opadają, efekt jest taki sam, jak po pomalowaniu. Producent opisuje ten tusz jako wydłużająco-podkręcający, jednak uważam, że może być też pogrubiający, jeśli się postaramy. Moim zdaniem ani znacząco nie wydłuża, ani nie podkręca, ale w ogólnym rozrachunku tworzy naprawdę fajny efekt. Muszę powiedzieć, że zostałam pozytywnie zaskoczona przez markę Eveline.
PS. Pod poprzednimi recenzjami maskar, prosiliście o zdjęcia sprzed malowania. Zatem spełniam Wasze prośby.
Cena: ok. 17zł Pojemność: 10ml Dostępność: szafy Eveline (Rossmann, Hebe), małe drogerie
No comments:
Post a Comment